Kabaret Loza 44

Kabaret Loza 44 - Adios muchachos lyrics

rate me

W ramion swych kolysce niosles mnie po sali?

¦wiat caly ruszyl z nami do tanca,

W upojnym tym wirze takesmy sie

Splatali, splasali, splatali, spotniali,

A do tanca nam grala najwieksza orkiestra,

Wodzirej sie mylil, lecz wszyscy klaskali,

Dygnitarski walc porwal ciebie i mnie,

A teraz zal doskwiera. Gdzie ty teraz?

Gdzie ty teraz? Gdzie?

Obiecales mi na pewno,

Ze gdy bede twa krolewna,

TV mi bedziesz jak talizman i jak fart,

Ze walorow masz na kopy,

Ze mi rzucisz swiat pod stopy,

Ze mi pasjans zycia zlozysz

Z samych dobrych kart!

Obiecales szczescia worek,

Dom z basenem, palto z norek,

Wloskie niebo wtedy mi przychylilbys,

Byly rauty, meble z "Desy"

Polowania, mercedesy

Jeszcze wczoraj,

Jeszcze wczoraj! A dzis -

Gdziez twe slowa?

Gdziez konkretow pelna mowa?

Gdzie ta twoja ustawa,

Ze sie zmienic cokolwiek nie ma prawa?

Przegralam, mlode zycie swe zlamalam,

Dlaczego lgales,

Gdy calowales mnie wtedy tak?!

Odchodza chlopcy,

Mocni chlopcy, kwiat puebla,

Ktorzy mieli u stop swoich caly swiat!

Odchodza. Inni zas sie pna po szczeblach,

W zaleznosci, z ktorej strony

W danej chwili w tym pueblu wieje wiatr.

Obiecales sen na jawie,

Zgodnie z prawem czy bezprawiem,

Wszak byl tato, co w tym wszystkim pomoc mogl,

Dotad nie wiem kim byl tato,

Pewnie wzietym akrobata,

Wszak mowiles, ze na stolku moze wiele sztuk!

Obiecales, ze mam z glowy

Raj socjalny i bytowy.

Jak swoj folwark wszystko to traktowal tys,

Wiem, ze bylo wiele racji

W twoim wzorze demokracji

Jeszcze wczoraj,

Jeszcze wczoraj! A dzis -

Gdziez twe slowa?

Gdzie ministerialna glowa?

Pewnosc gdzie, ze w tej dobie

Jak sie zmieni na gorsze, to nie tobie?

Przegrales! Mlode zycie mi zlamales!

Lecz czego lgales,

Gdy calowales mnie wtedy tak?

Odszedles, jako to ptasze ulotne,

I swiat mi zamknales na skoble, na kraty,

Na rzesach mam slady wilgotne

A w sercu ciern dlugi, krzywy i sekaty!

Kwadra mi byles i nowiem – nie powiem,

Jak opoka mi byles, jak slonko, jak daszek,

Daj czego ci nie ubedzie – juz nie powiem,

Bo glos moj nie wzleci jak,

z przeproszeniem, ptaszek.

I mysli mam cale w zalobie po tobie,

Czyszcze portret twoj szmatka o swicie,

I dumam – z kim teraz ja sobie zrobie

To dlugie, ciekawe zycie?

Odchodza chlopcy, odchodza chlopcy,

Mocni chlopcy, kwiat puebla...

Adios muchachos!!!

Get this song at:  amazon.com  sheetmusicplus.com

Share your thoughts

0 Comments found